niedziela, 4 października 2015

Nie wiem ja­ka broń będzie użyta w trze­ciej woj­nie świato­wej, ale czwar­ta będzie na ki­je i kamienie. | Po Knota trupie.

    
  


     Hermiona zasiadła przy pustym, podłużnym stole w powiększonej magicznie kuchni państwa Weasley i sięgnęła po jednen z wielu kubków z prującą herbatą, której łyk upiła. Spotkanie Zakonu Feniksa miało odbyć się już za chwilę, podobno dyrektor miał bardzo ważne informacje odnośnie Voldemorta i jego sług. Nagle usłyszała na dworze kilka charakterystycznych dla teleportacji pstryknięć, a od drewnianych podłóg w Norze odbijał się stukot wielu par butów. Zbliżali się członkowie Zakonu.
      Do kuchnii zaczęli napływać po kolei Weasleyowie, Harry, Moody, Kingsley Shacklebolt, Emmelina Vance, cały personel Hogwartu, łącznie z Filchem, a na ich czele sam Dumbledore, nieco smutny, zgarbiony, zajął miejsce na szczycie stołu, pomiędzy Remusem Lupinem a Arturem Weasleyem.
Nie wygląda na szczęśliwego ─ mruknął Ron, który siedział w towarzystwie bliźniaków i matki kilka krzeseł dalej od Hermiony, obok której miejsca zajęli Ginny i Kingsley.
Dumbledore pokiwał głową, jakby potwierdzając słowa Rona, wypił jednym chlustem cały kubek gorącej herbaty, czerwieniejąc z lekka, jakby nie spodziewając się, że napój może być aż tak gorący. Odkaszlnął kilka razy, a Remus przyłożył mu w plecy kilka potężnych razy.
Dziękuję, Remusie ─ wycharczał, lecz po chwili opanował się. ─ No cóż, miałem nadzieję, że was to rozbawi ─ dodał, uśmiechając się posępnie. ─ Śmiech jest w czasach wojny i bitw najlepszą obroną ─ dodał, rozglądając się po pomieszczeniu. Nikt ani drgnął; jedynie bliźniacy Fred i George dziwnie się kręcili. ─ Nie? Trudno ─ westchnął dyrektor. ─ Zebrałem was tutaj, moi mili, aby wam coś powiedzieć. Na początek ─ zza pazuchy wyjął numer Proroka Codziennego i rzucił go na sam środek podłużnego stołu ─ to.
     Seamus Finnigan, siedzący obok Ginny, chwycił gazetę i obejrzał pierwszą stronę. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie i kpina. Pozostali członkowie wpatrywali się w niego z oczekiwaniem.
Tu pisze... ─ Dean Thomas sporzał na gazetę znad ramienia przyjaciela ─ że jest nowy minister magii.
Zgadza się. ─ Dumbledore poruszył się niespokojnie. ─ Zdobyłem tę jutrzejszą gazetę z wielkim trudem, ale ktoś z redakcji miał u mnie dług...
Igor Karkarow! ─ przerwał mu Seamus, którego oczy przypominały spodki od donic.
Co? ─ zapytała Fleur Delacour, mocniej ściskając dłoń Billa. ─ Wy mówicie, co z tym szuja! ─ warknęła.
To on jest nowym ministrem, widocznie mieli już zaplanowaną pracę ministerstwa jeszcze przed śmiercią Scrimgoeur'a ─ odpowiedział cicho Seamus.
Panie Korneliuszu?
Wszyscy automatycznie spojrzeli na Padmę Patil, która melonikiem wachlowała kredowobiałą twarz Korneliusza Knota, który prawie leżał na swoim krześle. Przestraszona Krukonka rzuciła melonikiem w swoją siostrę, Parvati, siedzącą po drugiej stronie Knota. Ta, wywracając oczyma, kilka razy delikatnie spoliczkowała byłego ministra magii i wlała mu do ust szklankę wody.
Dobrze? ─ zapytała z przekąsem patrząc na siostrę znad łysiny Knota, który pokiwał głową, wzrokiem błądząc po twarzach zebranych.
Toż to skandal! SKANDAL! ─ zawył nagle. Kilka osób podskoczyło, w tym Dumbledore.
Knot podniósł się z krzesła tak gwałtownie, że upadło na podłogę z głuchym łaskotem. Zapanowała cisza. Knot, wyprostowany, patrząc w okno ponad głowami siedzących na przeciw niego, zaciśniętą pięścią uderzył w blat stołu. W wyniku uderzenia kilka wciąż bezpańskich kubków przewróciło się, a ich zawartość rozlała się po stole.
Knot, wciąż poważnie wyprostowany, wpatrując się w zachodzące słońce, grobowym tonem rzekł:
Kpina.
Dumbledore podrapał się po policzku i, ignorując wciąż stojącego na baczność Knota, przemówił:
To była ta wiadomość. Chcę jednak jeszcze rozdzielić misje. Wszyscy tu obecni uczniowie wrócą do szkoły, ale ty nie, Harry ─ wskazał palcem na Harry'ego, który uniósł brwi i otworzył lekko usta, zapewne chcąc zaprotestować. ─ Nie przymuję twoich reklamacji, drogi chłopcze ─ dodał stanowczo Dumbledore, kończąc temat. ─ Dorośli, macie już swoje misje, idźcie je wykonać.
A co z raportem Severusa? ─ wtrącił cicho Moody, którego prawdziwe oko świdrowało Dumbledore'a. ─ Nie ma go jeszcze, pewnie ma zebranie.
Dumbledore pokręcił głową.
Severus dziś nie dotrze. Uczniowie zostają, reszta może nas opuścić, dziękuję za przybycie ─ dodał, sugestywnie wypraszając pełnoletnich członków Zakonu.
Gdy wreszcie zostali sami uczniowie, i Harry, Dumbledore mruknął:
Cieszmy się, że Korneliusz wyszedł.
Lewitowali go ─ bąknął Ron. ─ Tata i mama.
A no fakt ─ bąknął niezbyt inteligentnie Dumbledore. ─ Dobrze, koniec tematu Korneliusza. Wy ─ palcem zatoczył mały okrąg ─ też dostaniecie misje. Panny Patil zajmą się zawieraniem przyjaźni ze Ślizgonami, szczególnie dziećmi śmierciożerców. Będziecie wyciągać od nich wszystko, za wszelką cenę. Ginewro, ty, Ronald i pan Thomas będziecie łącznikami.
Że czym? ─ spytał Ron.
Tylko wy będziecie mogli przekazywać innym uczniom należącym do Zakonu najważniejsze informacje. O zebraniach, o atakach i tym podobne. ─ Kiedy Ron pokiwał głową, Dumbledore kontynuował: ─ Neville, ty pomożesz profesor Sprout z morderczymi roślinami. ─ Neville spuścił głowę, jakby coś analizując. ─ Panno Lovegood, ty podczas ferii, wypadów do Hogsmeade i lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami będziesz nakłaniać przeróżne magiczne istoty do współpracy z nami. Panno Granger, ty pomożesz Horacemu i Severusowi z eliksirami, codziennie po lekcjach i całą niedzielę. A ty, Harry, będziesz miał zajęcia z Fleur i Billem, a w każdą sobotę zabiorę cię na poszukiwania.

*

      Kiedy spotkanie zakończyło się na dobre, a Dumbledore stanął w drzwiach salonu aby obwieścić coś jeszcze, Konreliusz Knot siedział otępiały na kanapie, ściśnięty pomiędzy Tonks a Molly Weasley.
I jeszcze jedno: dajmy im działać z tym Karkarowem... ─ powiedział.
     Nagle Knot, znów odrętwiały, z miną zaciętą, wstał i grobowym tonem rzekł:
Po moim trupie.





*Cytat w tytule posta - Albert Einstein.|| No i jak wam się podoba? Bo mnie średnio. Rozdziały będą pojawiać się 1 i 20 dnia miesiąca. Dzisiaj jest czwarty... tsa. Czytasz? Komentujesz! No, mam nadzieję, że jesteście gotowi na tą porąbaną historię, bo ja jestem Zara i chcę wam ją opowiedzieć od dechy do dechy. Mam nadzieję, że ciepło ją przyjmiecie.